Paweł Kuś
Inwestorzy wierzący w to, że prawie nieskończony popyt Chin na surowce napędzi globalną gospodarkę, powinni przez jakiś czas omijać wiadomości płynące z rynku morskiego.
Po raz pierwszy od prawie dekady, import żelaza i węgla w Państwie Środka spadł w porównaniu do zeszłego roku. Sprawiło to wielki zawód całemu sektorowi transportu morskiego, który przewidywał wzrost po również kiepskim 2014 roku. Tak się jednak nie stało i może nie dojść do tego nawet w przyszłym rok, mimo przewidywanego wzrostu popytu.
Globalna gospodarka cierpi na nadpodaż surowców od kukurydzy do ropy naftowej. W tym roku ceny towarów zanotują prawdopodobnie największy spadek od wybuchu kryzysu finansowego w 2007 roku. Państwem, który ma największy wpływ na światową gospodarkę pozostaję obecnie Chiny, które zanotują w obecnym roku najmniejszy wzrost gospodarczy od 1990 roku. Widać to po poziomie wskaźnika Baltic Dry Index, śledzącego zarobki masowców, który w zeszłym miesiącu osiągnął najniższy poziom w historii.
- Chiny w tym roku zamknęły się na przewozy masowe – ocenia Erik Nikolai Stavseth, analityk z norweskiego Arctic Securities ASA. - Obecny popyt Państwa Środka jest za mały, by zapewnić opłacalny przewóz armatorom, co powoduje spadek stawek frachtowych.
W Chinach produkuje się około połowę całej stali na świecie. Ten metal powstaje z rudy żelaza wypalanej w piecach węglem, który dodatkowo używany jest w elektrowniach. Produkcja krajowych kopalni nie wystarcza do zaspokojenia ogromnego popytu, więc Chiny zmuszone są importować te surowce z zagranicy. Przypomnijmy, że od 2008 roku import żelaza wzrósł w Państwie Środka trzykrotnie, a węgla nawet czterokrotnie. Armatorzy przyzwyczaili się więc, do dużej liczby zamówień i tym bardziej bolesny okazał się obecny kryzys.
W tym roku połączony import żelaza i węgla będzie mniejszy o 4,8 proc. rdr i wyniesie 1,097 mld ton. A jeszcze rok temu agencja Clarkson przewidywała 5,5 proc. wzrost. Dziś jej eksperci są już ostrożniejsi i przewidują w przyszłym roku wzrost rzędu 0,04 proc., czyli tak naprawdę stagnację.
Nie lepiej sytuację oceniają sami armatorzy. Jens Ismar, prezes globalnego armatora Western Bulk, stwierdził, że „rok 2016 będzię bardzo ciężki”. - Potrzeba czasu, aby rynek doszedł do równowagi – stwierdził.
- Niepewna sytuacja w Chinach nie może być lekceważona. Obserwujemy tam poważną transformację – stwierdził Herman Billung, prezes armatora Golden Ocean. - Moim zdaniem jednak główną przyczyną kryzysu jest nadpodaż jednostek, niższy popyt ma mniejsze znaczenie – stwierdził.
W tym roku mamy już za sobą pierwsza upadki firm z tego sektora – we wrześniu armator Chuo Kisen Kaisha zwrócił się do rządu japońskiego o ochronę od wierzycieli, z kolei Global Maritime Investment Cyprus Ltd ogłosił bankructwo.
Polski sektor transportu wodnego podkreśla znaczenie współpracy w obszarze badań i rozwoju
Nabrzeże Hanzy– nowa nazwa Nabrzeża Wyspy Spichrzów w Gdańsku
Rynek kontenerowy nadal w dołku
Oceanarium w kołobrzeskim porcie – nowa, całoroczna atrakcja?
Hongkong wypada z czołówki najbardziej zatłoczonych portów świata
Jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. nieruchomości portowych