Nadpodaż ładowności kontenerowców nad popytem na ich usługi wciąż utrzymuje kryzys w branży przewozu kontenerów - twierdzą eksperci z BIMCO (Baltic and International Maritime Council).

Ogółem popyt na przewozy kontenerowe wzrósł w drugim kwartale tego roku o 2 proc., podobnie jak w tym samym okresie w zeszłym roku. Oznacza to bardzo wolny progres, w szczególności na trasach z Azji do Europy, gdzie wzrost jest jeszcze mniejszy, bo 1,4 proc.

Najgorsze były pierwsze 4 miesiące tego roku. Wtedy armatorzy byli zmuszeni podnieść ceny na rynku spotowym do tysiąca dolarów za TEU, by pokryć straty wynikające z niskich stawek (250 dolarów za TEU). Od początku zeszłego roku stawki nawet nie zbliżyły się do przeciętnego poziomu tysiąca dolarów za TEU.

- Niestety wszelkie pozytywne efekty płynące z wzrostu popytu zostały przykryte przez ogromną nadpodaż jednostek - twierdzą eksperci z BIMCO.

Światowa flota kontenerowców przekroczyła już ładowność 20 mln TEU. W tym roku przyrost osiągnął poziom 1,5 proc. Armatorom przybyło 85 nowych statków o ładowności 598 tys. TEU, na żyletki trafiły z kolei 92 jednostki o ładowności 303 tys. TEU.

 W pozostałej części tego roku trend złomowania będzie się utrzymywał, jako że nic nie zapowiada poprawy na rynku przewozu masowców i kontenerowców. W szczególności armatorzy tych ostatnich jednostek będą bardziej aktywni - mówi Nikos Mikelis, dyrektor GMS - firmy skupującej statki na złomowanie.

Armatorów nie odstrasza nawet niska cena złomu, która w przeciągu ostatniego półtora roku spadła o 50 proc., do 250 dolarów za tonę stali z masowca i 275-280 dolatów za tonę stali z kontenerowca i tankowca.

Większe złomowanie statków ma także swoją ciemną stronę. Rozbieranie statków na azjatyckich plażach często prowadzi do tragedii. Co najmniej pięciu stoczniowców rozbierających statki na plaży w Bangladeszu zginęło w przeciągu ostatnich miesięcy. Niebezpieczna praca z powodowała także poważny uszczerbek na zdrowu kolejnych 5 osób - donosi NGO Shipbreaking Platform.