• <

Franken czy Frankenstein? - felieton Marka Błusia

Marek Błuś

07.08.2018 12:39 Źródło: własne
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Franken czy Frankenstein? - felieton Marka Błusia

Partnerzy portalu

Franken czy Frankenstein? - felieton Marka Błusia - GospodarkaMorska.pl

Zewsząd słychać, że na wczasowiczów czyha wrak zatopionego w 1945 roku na Zatoce Gdańskiej zaopatrzeniowca Krigsmarine Franken. Lada moment ma on wypuścić paliwo ze swoich zbiorników, oczywiście prosto na plaże. Informacje na ten temat podawane są w charakterze pewników. Ponieważ trudno dyskutować z teorią opartą na wątłych poszlakach spiętych emocjami, proponuję dwa przykłady, w których jest spora doza podobieństw do casusu Frankena.

W 1941 roku, u wybrzeży Kalifornii, japoński okręt podwodny zatopił jedną torpedą amerykański zbiornikowiec Montebello z ładunkiem 10 250 ton ropy naftowej. Wrak odkryto w latach 80. a zbadano po raz pierwszy w 1996 roku. Stoi na równej stępce, na głębokości 270 m. Dziobowa część z ładownią na towary „suche” i pompownią leży odłamana – właśnie tam trafiła torpeda. Pozostała część kadłuba, włącznie z grodzią, za którą jest sekcja ze zbiornikami, wygląda na nietkniętą. Pokład przykrywa warstwa mułu. Nikt nigdy nie widział rozlewu ani jego śladów na brzegu. Podniosła się więc kampania, żeby ratować kalifornijskie plaże przed niechybnym zanieczyszczeniem. Zebrano fundusze i w 2011 roku każdy zbiornik wraka został prześwietlony urządzeniem izotopowym. Okazało się, że wypełnia go morska woda.

W lutym 2004 roku, u brzegów stanu Wirginia, zatonął na skutek wewnętrznego wybuchu chemikaliowiec Bow Mariner. Natychmiast dokonano oględzin, z których wynikało, że niektóre zbiorniki, w tym na własne paliwo statku, są całe. Zapadła więc decyzja, żeby je szybko opróżnić. Wymagało to starannej kontroli wraka a prace podjęto już w cztery tygodnie po katastrofie. I tym razem badacze nie znaleźli nic do wypompowywania.

Jak wyjaśnić cudowne zjawisko zamiany płynnych węglowodorów na słoną wodę? Przypadek Bow Mariner wydaje się prostszy i chyba bliższy losowi Frankena, którego kadłub został zniszczony wybuchem w zbiorniku na benzynę i (albo) w ładowni na amunicję. Cała energia takiego wybuchu przenosi się na stosunkowo sztywną konstrukcję statku. W miejscu eksplozji uszkodzenia są ogromne, ale kilkadziesiąt metrów dalej ujawniają się ścięte nity i uszkodzone rurociągi, a po miesiącach tak zwana korozja zmęczeniowa. Jeśli nawet rozmiary powstałych w ten sposób nieszczelności w systemie zbiorników są niewielkie, to czas liczony w latach wystarczy na wymianę płynów.

Jeśli zaś spojrzeć na Montebello, to wybuch pojedynczej torpedy nie mógł spowodować rozległych uszkodzeń, ponieważ jego energia rozprasza się przede wszystkim w wodzie, a w kadłubie wywołuje „tylko” miejscową szkodę. Ten zbiornikowiec, w odróżnieniu od Frankena, który złamał się na powierzchni i tonął w dwóch „kawałkach”, poszedł pod wodę w całości. Osłabiony dziób odłamał się dopiero przy uderzeniu w dno pod kątem około 45 stopni. Do listy hipotez na temat utraty szczelności zbiorników można więc dodać, w formie pytania, czy kadłub w każdym miejscu wytrzymał naprężenia powstałe podczas „kolizji” z dnem?

A wracając do Frankena, gdyby wciąż miał paliwo w zbiornikach i zamierzał je wylać, to da nam czas na reakcję wysyłając ostrzeżenie w postaci małego przecieku. Tak zawsze czynią wraki, bo nie mają nic z Frankensteina. Teraz więc wystarczy, jeśli pozycję podejrzanego wprowadzi się do planu każdego lotniczego, ekologicznego patrolu nad morzem.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.