pc
Biało-czerwoni wywalczyli do tej pory trzy kwalifikacje, ale prezes Polskiego Związku Żeglarskiego liczy, że w igrzyskach 2020 roku reprezentacja o wiele bardziej liczna. "Nie wyobrażam sobie, abyśmy wrócili z Tokio bez medalu" - powiedział PAP Tomasz Chamera.
Ocenę kończącego się roku determinują w dużej mierze rozegrane na początku sierpnia mistrzostwa świata w Aarhus, które stanowiły jednocześnie pierwszą olimpijską kwalifikacją dla krajów. Biało-czerwoni wywalczyli w Danii trzy przepustki na igrzyska – w Tokio Polacy ścigać się będą w windsurfingowej klasie RS:X kobiet i mężczyzn oraz w klasie Laser Radial.
"Gdybym powiedział, że kończący się rok był bardzo dobry, to bym skłamał. Mamy duży niedosyt, a jest on głównie spowodowany średnim występem reprezentacji w mistrzostwach świata. Zabrakło nam jednego medalu, a trzy przepustki do Tokio to był plan minimum z minimum. Uważam, że bez problemów byliśmy w stanie wywalczyć pięć kwalifikacji. Po cichu liczyłem na sześć, a siedem byłoby już idealnie. Trzeba walczyć dalej, a kolejne szanse na odkucie się czekają nas w przyszłym roku" – analizował Chamera.
Sporym rozczarowaniem zakończył się start polskich załóg w klasach 470 kobiet i 49er. Agnieszka Skrzypulec i Jolanta Ogar (SEJK Pogoń Szczecin/UKŻ Wiking Toruń) zajęły 18. miejsce, natomiast Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński (AZS AWFiS Gdańsk) zakończyli rywalizację na 22., a Dominik Buksak i Szymon Wierzbicki (AZS AWFiS/AZS Poznań) na 23. pozycji.
"Poprzednie regaty nasi zawodnicy kończyli w absolutnej czołówce. Potrafiliśmy jednak zdiagnozować to niepowodzenie i wiemy, co się wydarzyło. Obydwie męski załogi popełniły podczas zawodów tyle błędów, ile nie przytrafiło im się wspólnie przez ostatnie cztery lata. Wierzę, że w tych klasach nasi reprezentanci są w stanie skutecznie rywalizować w imprezach najwyższej rangi" – podkreślił.
Ponadto w klasie 49erFX Aleksandra Melzacka i Kinga Łoboda (YKP Gdynia/AZS AWFiS) były 20., a lokatę niżej w klasie Finn uplasował się Piotr Kula (GKŻ Gdańsk).
"Piotrowi, który potrafi, jak choćby w ubiegłym roku na Węgrzech, zakończyć mistrzostwa świata na wspaniałej siódmej pozycji, brakuje stabilizacji. Start w Danii nie był z pewnością tragiczny, ale zabrakło jednego wyścigu, który zapewniłby mu duży przeskok i dał szansę kwalifikacji, o którą w tej klasie było bardzo trudno. Stawka była niezwykle wyrównana, a margines błędu minimalny. Liczę, że nasze młode załogi, które zdobywały do tej pory medale wśród juniorów, powalczą w klasie 49erFX. Przy odrobinie szczęścia mogły wywalczyć kwalifikację w Aarhus, ale i tak ich wynik, biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania, był przyzwoity" - ocenił szef związku.
Z kolei w katamaranach Nacra 17 Jakub Surowiec i Katarzyna Goralska (UKS Navigo Sopot) uplasowali się na 42. pozycji.
"W tej klasie załogi dość późno otrzymały sprzęt i zaczęły ścigać się dopiero na początku roku. Przed nimi dużo pracy, bo mają braki w technice żeglowania. Muszą jej wykonać dwa razy więcej niż konkurenci, ale są to zawodnicy, których stać na sprawienie niespodzianki, bo potrafią, jak mówimy w naszym żargonie, pływać we właściwą stronę, szybko i ostro" – zapewnił Chamera.
Władze PZŻ nie ukrywają, że sporym problemem jest fakt, że coraz mniej dzieci garnie się do sportu. Z tym zjawiskiem boryka się jednak nie tylko żeglarstwo i Polska, bo to jest trend ogólnoświatowy. Chamera zwrócił uwagę, że związek cały czas realizuje programy mające na celu pozyskanie utalentowanych młodych zawodników i zarządzanie nimi, a także nieustannie prezentuje walory żeglarstwa i promuje charakterystyczne dla niego wartości.
"Wywalczyliśmy medal mistrzostw świata juniorów w klasie 420, a to klasa przygotowawcza do 470, zatem jest potencjał. Mamy zdolnych zawodników w Laserze, którzy uzyskują coraz lepsze wyniki. Po trzech latach posuchy, bo przyzwyczajeni byliśmy do sukcesów, powoli odbudowuje się także nasz juniorski windsurfing. Wracają dobre rezultaty, począwszy od klasy Techno. W naszych wysiłkach cały czas możemy liczyć na wsparcie Ministerstwa Sportu i Turystyki. Cieszę się, że jesteśmy bardzo pozytywnie postrzegani i mamy duży kredyt zaufania, który staramy się spłacać w postaci wyników" – skomentował.
Kolejne olimpijskie kwalifikacje zaplanowane zostały w przyszłym roku, ale główną weryfikacją działań PZŻ będą igrzyska w Tokio.
"Rywale nie śpią, ale my także nie zasypiamy gruszek w popiele. Rozpoczęliśmy współpracę z Karolem Jabłońskim, który będzie konsultantem kadry narodowej, głównie w zakresie strategii, taktyki i trymu sprzętu. Sięgamy po najlepsze bronie naszego żeglarstwa, które mają pomóc w realizacji najważniejszych celów. Nadzieje na Tokio opierają się na naszych założeniach i nie wyobrażam sobie, abyśmy za dwa lata wrócili ze stolicy Japonii bez medalu. Aczkolwiek on sam się na szyi nie zawiesi i trzeba będzie na niego bardzo ciężko zapracować" – przyznał.
Działacze związkowej centrali przekonują, że z ostatnich MŚ zostały już wyciągnięte odpowiednie wnioski.
"Nie możemy iść drogą, którą podążaliśmy do zawodów w Danii. Może nie tyle popełniliśmy błędy w przygotowaniach, ile nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości, które stwarzamy jako związek. Poza tym nie ma miejsca na oglądanie się, wypłakiwanie się komuś w mankiet, że coś się nie podoba ani obrażanie się na kogoś. Trzeba zakasać rękawy i pchać tę taczkę pod największe wzniesienie na największej parze, aby na igrzyskach mogła z tej góry zjechać z największą prędkością" – spuentował Chamera.
W Tokio rywalizować będzie 350 żeglarzy, ale nie wiadomo, czy ta liczba zostanie utrzymana w 2024 roku Paryżu oraz cztery lata później w Los Angeles.
"Przed każdymi igrzyskami stosowną decyzję podejmuje Międzynarodowy Komitet Olimpijski, ale nie należy się spodziewać, żeby jakakolwiek dyscyplina dostała więcej medali, bo polityka MKOl jest jasna - zwiększa się pula dyscyplin i igrzyska zdecydowanie idą na jakość, a nie, mimo haseł uniwersalizmu, na ilość. Uniwersalizm dotyczy ruchu olimpijskiego i kwalifikacji do igrzysk, ale nie samego w nich udziału" – zaznaczył.
Za dwa lata w Tokio zachowane zostaną konkurencje, w których żeglarze rywalizowali o olimpijskie medale w 2016 roku w Rio de Janeiro, ale w 2024 roku na igrzyskach w Paryżu będzie już sporo zmian.
"Pozostanie żeński oraz męski windsurfing i na dziś jest to klasa RS:X. Utrzymano też klasy Laser Radial i Standard, katamaran Nacra 17 w formule mieszanej oraz skiffy, czyli klasy 49er i 49erFX. Ważne jest również to, że wprowadzono procedury antymonopolowe i uwolniono linie produkcyjne, a to oznacza, że sprzęt nie będzie już pochodził od jednego producenta" – tłumaczył Chamera.
Za sześć lat w Paryżu do olimpijskiej rodziny dołączy kiteboarding w formule mieszanej.
"Rywalizacja odbywać się będzie najprawdopodobniej w sztafetach. Kolejną nowością jest dwuosobowy jacht w formule mieszanej. Wybrano już kryteria, które odpowiadają jednej klasie, czyli 470, zatem nie będą w niej osobno rywalizować kobiety i mężczyźni. Absolutnym novum, wprowadzonym w listopadzie, jest kilowy jacht dwuosobowy w formule mieszanej. Nie ustalono jeszcze precyzyjnie reguł tej konkurencji i na razie wiadomo, że długość kadłuba ma wynosić od sześciu do dziesięciu metrów" – wyliczył.
W Tokio po raz ostatni rozdane zostaną natomiast medale w najstarszej olimpijskiej klasie Finn, która w igrzyskach zadebiutowała w 1952 roku w Helsinkach.
"W tej klasie mamy niesamowite tradycje, bo nawet kiedy żeglarstwo było w Polsce na literę "ż" także pod względem wyników sportowych i finansowania, to właśnie w klasie Finn, za sprawą takich zawodników jak Andrzej Zawieja, Mirosław Rychcik czy Henryk Blaszka, przebijaliśmy się w świecie. A później Mateusz Kusznierewicz wywalczył złoty i brązowy medal olimpijski" – przypomniał.
Nie ukrywa, że PZŻ optował za utrzymaniem klasy Finn wśród olimpijskich konkurencji.
"Ostatnie lata Finna były u nas chude, ale stanowisko naszego związku było takie, aby wspierać tę klasę i do końca się tego trzymaliśmy. Jesteśmy za nowinkami, jesteśmy za ewolucją, ale te zmiany powinny być przygotowane i przemyślane, a w tym przypadku za dużo jest podejścia populistycznego i jednocześnie zaciemniającego obraz rzeczywistości. Obyśmy nie skończyli tak jak z kobiecym match racingiem w 2012 roku. Ta konkurencja przetrwała jedną imprezę, bo liczba krajów rywalizujących o igrzyska była niewielka. Wspomniane propozycje uzyskały jednak zdecydowaną przewagę głosów na Radzie World Sailing, a następnie zostały zaaprobowane przez walne zgromadzenie członków. Polska broniła Finna, ale świat chciał inaczej i należy to uszanować" – podsumował Chamera.
W piątek wieczorem w Warszawie odbędzie się gala PZŻ, na której środowisko żeglarskie podsumuje sezon 2018.
Nowy zarząd Pomorskiego Związku Żeglarskiego wybrany
Royal Caribbean zawiesza swoje rejsy na Haiti ze względów bezpieczeństwa
Sunreef Yachts inauguruje nową stocznię w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Lech Wałęsa gościem wydarzenia
Mistrzostwa świata z olimpijskim smaczkiem
Eugeniusz Moczydłowski otrzymał tytuł Żeglarza Roku 2023
Norweski wycieczkowiec dostał zgodę na wejście do portu. Istniało podejrzenie epidemii cholery