• <

Ekspert: Za dyrektywą UE o pracownikach delegowanych stoi polityka Zachodu

pc

23.10.2017 15:14 Źródło: PAP
Strona główna Prawo Morskie, Finanse Morskie, Ekonomia Morska Ekspert: Za dyrektywą UE o pracownikach delegowanych stoi polityka Zachodu

Partnerzy portalu

Ekspert: Za dyrektywą UE o pracownikach delegowanych stoi polityka Zachodu - GospodarkaMorska.pl

Dyrektywa o pracownikach delegowanych będzie miała niewielki wpływ na ich pensje. Ma jednak polityczne znaczenie dla Zachodu i może być problemem dla sektora transportu w UE, jeśli przepisy obejmą tę branżę – uważa Zsolt Darvas z think tanku Bruegel w Brukseli.

W narracji europejskich krajów, które są zwolennikami nowelizacji dyrektywy (przede wszystkim Francji), a także Komisji Europejskiej dominuje argument równości społecznej i „takiej samej płacy za taką samą pracę”. Darvas zwraca jednak uwagę, że w żadnym kraju UE pracownicy, którzy wykonują tę samą pracę, nie otrzymują tego samego wynagrodzenia. Często ta płaca różni się nawet znacznie, a wpływ na to ma doświadczenie, produktywność czy osiągane zyski dla firmy. Pracownicy są więc delegowani na rynek, na którym z założenia nie ma równości.

"Myślę, że nowelizacja ma przede wszystkim znaczenie polityczne. W niektórych państwach członkowskich - mogę wymienić Belgię, Francję i Holandię - jest bardzo silne negatywne wewnętrzne postrzeganie imigrantów. Te kraje nie za bardzo mogą cokolwiek zrobić z regularną imigracją, ponieważ swobodny przepływ osób to jedna z fundamentalnych wartości UE. Nowelizując dyrektywę o pracownikach delegowanych, te kraje chcą sprawić, że ta imigracja będzie trochę trudniejsza" - powiedział PAP ekspert.

Uważa on, że choć dyrektywa nie będzie działać tak, jak się zakłada, kraje Zachodu będą mogły przedstawić na użytek opinii publicznej, że osiągnęły sukces.

Obecne przepisy wymagają, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Propozycja zmiany przepisów w tej sprawie przewiduje wypłatę takiego samego wynagrodzenia jak w przypadku pracownika lokalnego (z wszystkimi przysługującymi mu dodatkami branżowymi). Po dwóch latach, gdy okres delegowania wygaśnie, do pracownika miałyby mieć zastosowanie wszystkie przepisy kraju przyjmującego (łącznie z koniecznością płacenia składek na ubezpieczenie społeczne).

Darvas podkreśla, że planowana nowelizacja nie przewiduje, że pracownik będzie musiał otrzymywać np. pensję identyczną, jak średnia płaca w sektorze, w którym pracuje. Zakłada jednak, że delegowany pracownik będzie musiał podlegać przepisom dotyczącym wynagrodzenia kraju, do którego przyjechał pracować. W praktyce, gdy pracownicy w danym kraju ustawowo muszą otrzymywać dodatek na święta, taki dodatek będzie też przysługiwał pracownikowi delegowanemu.

To - jego zdaniem - wcale nie oznacza, że nowelizacja spowoduje wzrost płac większości pracowników delegowanych. Większość z nich, jak podkreśla, zarabia obecnie powyżej pensji minimalnej. Jeśli nowa dyrektywa narzuci pracodawcy obowiązek wypłaty dodatku na święta, może on po prostu obniżyć miesięczne wynagrodzenie, a w efekcie pracownik będzie otrzymywał do ręki te same pieniądze. Zdaniem eksperta jedynie mała grupa pracowników – którzy zarabiają minimalną pensję – zyska na zmianach.

Kością niezgody pomiędzy państwami w projekcie dyrektywy jest cały czas kwestia ograniczenia okresu delegowania pracowników. Według unijnych propozycji po okresie delegowania pracownik musiałby zostać objęty wszystkimi przepisami dotyczącymi praw socjalnych państwa przyjmującego. Pierwotna propozycja Komisji Europejskiej mówiła o 24 miesiącach. Część państw UE chce jednak, żeby ten okres był krótszy. Francja cały czas optuje za okresem 12 miesięcy.

Darvas podkreśla, że nie zostało do końca wyjaśnione, czy 24-miesięczny okres ma dotyczyć pracownika, czy stanowiska pracy delegowanego. W pierwszym przypadku – jak mówi – dyrektywa będzie miała niewielki wpływ, ponieważ średni czas delegowania w UE wynosi 98 dni. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku, gdy ten okres będzie dotyczył stanowiska. Przykładowo, na dane stanowisko jeden po drugim delegowanych jest 5 pracowników, każdy z nich na 6 miesięcy. W tym przypadku piąty delegowany będzie podlegał przepisom kraju przyjmującego. Projekt nowelizacji jednak – jak podkreśla Darvas – przewiduje, że okres delegowania będzie można przedłużyć, jeśli firma będzie potrzebowała więcej czasu na realizację usługi.

Najwięcej kontrowersji budzi kwestia, czy przepisy nowej dyrektywy mają dotyczyć także pracowników sektora transportu drogowego. Takim propozycjom sprzeciwia się m.in. Polska, która ma dużo firm transportowych prowadzących działalność na rynku UE.

W tym przypadku ekspert widzi niebezpieczeństwo. "Przykładowo kierowca ciężarówki może prowadzić przez kilka krajów europejskich, spędzając minimalny wymagany czas za kierownicą w wielu krajach, aby lokalne przepisy prawa pracy miały wobec niego zastosowanie. Stosowanie prawa pracy kilku państw do jednego kierowcy ciężarówki w ramach jednej podróży byłoby wbrew zdrowemu rozsądkowi i pociągałoby za sobą ogromne obciążenia administracyjne" - tłumaczy.

Według badań, na które powołuje się Bruegel, liczba pracowników delegowanych w UE jest niewielka – stanowią ok. 0,9 proc. ogółu pracowników. To też nie tylko ci, których firmy z krajów o niskich dochodach wysyłają do tych państw, w których pensje są wyższe, lecz również specjaliści, którzy pracują za granicą. Darvas ocenia, że w bogatych krajach UE pracownicy delegowani z innych krajów stanowią 0,1 proc. pracujących.

Jego zdaniem nowelizacja dyrektywy jest więc odwróceniem uwagi od rzeczywistych problemów europejskiego rynku pracy – pracujących „na czarno”. Jak informuje, ich liczba jest wielokrotnie większa, niż pracowników delegowanych. Dostają oni niskie wynagrodzenia, nie mają zabezpieczeń socjalnych i są "zdani na łaskę” nieuczciwych pracodawców.

Partnerzy portalu

legal_marine_mateusz_romowicz_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.